Akcja transportowa bardzo się przeciągnęła gdyż na powierzchni była tak duża ilość świeżego śniegu, ze torowanie i szukanie otworu zajęło nam kilka godzin. Gdy w końcu dotarliśmy do syfonu byliśmy tak wyczerpani ze postanowiliśmy odłożyć nurkowanie na dzień kolejny i wracać na bazę.
W dniu 25 stycznia odbyło się nurkowanie.
Przebieranie i przygotowanie poszło bardzo sprawnie dzięki platformie z desek nad syfonem.
Mimo iż woda była bardzo czysta z powodu ciasnoty postanowiłem się zanurzyć nogami do tyłu. Po kilkudziesięciu metrach pełzania w tył korytarzyka nagle rozszerza się a w prawo odchodzi cienka poręczówka do "podwójnego życia Weroniki". Do dna głównego ciągu płynie się już we właściwej pozycji bardzo obszernym korytarzem wypełnionym krystalicznie czystą wodą.
Warto wspomnieć ze cały główny ciąg jest zaporęczowany liną speleo. Poręczówka na dnie ustabilizowana jest porzuconym przed laty pasem balastowym. Po osiągnięciu głębokość 30,8 m wpłynąłem w korytarz na dnie wielkich kominów, którym dotarłem do miejsca, które okazało się połączeniem z ciasnymi kominami.
Powrót do domu odbywał się w niemal zerowej widoczności. Po prostu w tej części jaskini nie występują prądy wodne i na ścianach i stropie zbierają się osady w dużych ilościach, które zostały poruszone przez wydychane powietrze. Na 6 metrach zrobiłem wymagany przystanek bezpieczeństwa i wynurzyłem się przy "platformie". Nurkowanie zajęło 26 min. natomiast transporty, retransporty, składanie-rozkładanie sprzętu, desaturacja itd., łącznie kilkadziesiąt godzin.
W transportach pomagało mi wiele osób: z Płocka Bartek Kamiński, z Kielc Wojtek Góźdź, z Częstochowy Marcin Zamorski i Maciek Janczar, z Wrocławia Marek Boczyński, z Krakowa Paweł Ramatowski, kolega Zwierzak z miasta Tychy, z Warszawy Tomek Świderski oraz Marcin Kuzniak.