Nie mamy wielu dużych zalanych jaskiń w porównaniu z innymi krajami Europy. W chwili obecnej standardem jest prowadzenie eksploracji w odległości do kilometra od otworu i nurkowanie na mieszankach poniżej 60m. Najlepsze zespoły działają w wielokilometrowych systemach na głębokościach przekraczających 100m. W Polsce duże odległości w ciągu syfonów udało się pokonać jedynie w Jaskini Kasprowej Niżniej (ponad 600m). Natomiast perspektywy na duże głębokości rokują właśnie Ciasne Kominy. W zimie 96/97 udało się tam osiągnąć -51m i odległość 95m startując z południowego jeziorka. Dotychczasowe rozmiary, brak mułu powodującego zmącenie pozwalają przypuszczać, że uda się tutaj osiągnąć wynik na poziomie standardów europejskich.
Bezpośrednią przyczyną przerwania eksploracji podczas poprzedniej wyprawy była narkoza azotowa. Była spowodowane nie tylko głębokością. Spotęgował ją olbrzymi wysiłek fizyczny oraz stres związany z nurkowaniem w zamkniętej przestrzeni. W jaskiniach zaleca się nurkowanie na powietrzu jedynie do -40m. Zatem jeżeli chcieliśmy prowadzić eksplorację poniżej -50m, to musieliśmy opanować nurkowanie na mieszankach.
Skorzystaliśmy tutaj z doświadczeń amerykańskich i angielskich nurków jaskiniowych. Kluczem do opanowania tej techniki są : odpowiednie oprogramowanie komputerowe oraz czujniki pozwalające na pomiar składu mieszanki. Za pomocą programu komputerowego można symulować stopień nasycenia poszczególnych tkanek różnymi gazami w trakcie nurkowania. Pozwala to na wyznaczenie harmonogramu dekompresji dla zadanego profilu i składu mieszanek oraz na ocenę poziomu bezpieczeństwa dla poszczególnych wariantów.
Trimix przyjęto jako mieszankę na maksymalną głębokość (bottom mix). Zawartość helu powinna być tutaj taka, by maksymalna głębokość narkotyczna (END) nie przekraczała 40m. Ze względu na dostępność jedynie czujnika tlenu, mogliśmy jedynie mieszać hel z powietrzem, co nie pozwalało na zwiększenie zawartości tlenu do możliwej granicy. Po przeprowadzeniu odpowiednich symulacji okazało się, że czas dekompresji można istotnie skrócić stosując nitrox do głębokości -12m. Ostatecznie zaplanowano nurkowanie na 60m z użyciem 3 butli : 4l butla z nitroxem 50% O2 50% N2 do głębokości -12m, 10l butla z powietrzem na odcinek pomiędzy -12m do -45m (travel mix) oraz 10l butlę z trimixem (15% O2 56% N2 29% He). Tabele dekompresyjne opracowano na podstawie profilu, który zarejestrowano podczas ostatniego nurkowania. Uwzględniono przy tym różne sytuacje awaryjne związane z możliwym wypadnięciem poszczególnych butli.
Po przeprowadzeniu testów w Srebrnej Górze pozostawało już tylko zanieść sprzęt do jaskini i zanurkować. Pierwsze podejście zorganizowaliśmy pod koniec grudnia 97. Po wcześniejszym założeniu lin w jaskini, sprzęt dla dwu płetwonurków udało się zabrać 11 grotołazom. Niestety okazało się, że w połowie drogi pomiędzy otworem a Ciasnymi Kominami fragment korytarza jest zalany po strop. Przy ciepłej pogodzie czy dużych opadach deszczu tworzy się tutaj syfon okresowy (Wiszący Syfonik). Pokonanie wtedy tej przeszkody wymagałoby już pełnego nurkowania, czego większość ekipy nie była w stanie wykonać. Nurkowanie i transport pomiędzy Wiszącym Syfonikiem a dnem Ciasnych Kominów w dwie lub trzy osoby nie wchodził w rachubę. Pozostawało czekać aż woda opadnie. Na początku stycznia 98 w syfoniku utworzył się prześwit, tak że można go było przepłynąć wpław bez zanurzania się, tak jak to widać na zdjęciu. Udało się wtedy przenieść butlę przez większość zacisków. W drugiej połowie stycznia to przejście było już suche, jednak nie było odpowiedniej liczby chętnych do transportu. Dopiero 31 stycznia udało się zgromadzić cały sprzęt przy syfonie i przeprowadzić nurkowanie. Tym razem komfort akcji był znacznie większy niż podczas poprzednich dwu prób. Dzięki wcześniejszemu przygotowaniu na samo nurkowanie poszliśmy na lekko, co znacznie zmniejszyło zmęczenie.
Na stromej skalnej półce w ekwilibrystyczny sposób założyłem cały sprzęt. Zanurzyłem się w krystalicznie czystej wodzie południowego jeziorka oddychając początkowo nitroxem. Na -13m zostawiłem tę butlę na dekompresję wykorzystując skalny ząb, który był jakby stworzony do tego celu. Dalej wejściowa studnia przechodziła w łagodnie opadającą piaszczystą pochylnię. Nagle piasek zniknął. Korytarz stał się bardziej stromy. Na skalistym dnie zobaczyłem ciężarek, który zostawiłem na ówczesnym końcu poręczówki 2 lata temu. Byłem na -35m. Nurkowanie przebiegało bardzo sprawnie. Szybko posuwałem się w dół. Już po 4 minutach znalazłem się nad skalnym progiem na -44m. Według założeń przyjętych do symulacji ten punkt miałem osiągnąć dopiero po 7 minutach. Od tego miejsca zacząłem oddychać trimixem. Poniżej progu korytarz był praktycznie poziomy. Spąg pokrywała spora warstwa gruboziarnistego piasku. W piątej minucie nurkowania osiągnąłem przodek, gdzie rok temu zostawiłem ciężarek. Ze zdumieniem stwierdziłem, że był zagrzebany w piasku. Ten rodzaj podłoża nie był zbyt stabilny. Dowiązałem linkę z nowego kołowrotka i ruszyłem na podbój nowego. Korytarz początkowo opadał powoli, potem coraz szybciej. Jak dotąd nie wystąpiły żadne problemy. Nie odczuwałem narkozy. Byłem może lekko zdezorientowany. Zapisywałem azymuty, ale jakoś nie mogłem przetłumaczyć sobie tych wartości na przebieg korytarza. Nagle okazało się, że nie ma już czasu na dalsze analizowanie danych. Mój komputer nurkowy pokazał -60m. Trzeba było zakończyć eksplorację. Osiadłem na dnie. Ze zdumieniem poczułem jak piasek zaczyna osuwać się i wciągać moje ręce. Korytarz w tym miejscu stromo opadał i zalegający na dnie piasek był niestabilny. Tak jak na pustyni wciągał wszystko do swojego wnętrza. Stąd też to miejsce nazwałem Ruchome Piaski. Po chwili odzyskałem równowagę i zacząłem stabilizować poręczówkę z ciężarka. Na kołowrotku dostrzegłem marker 120m - czyli dołożyłem 25m nowego. Przesunąłem się by znalazłem się on przed ciężarkiem. Gdy zakończyłem te wszystkie operacje z przerażeniem stwierdziłem, że jestem na -63m. O całe trzy metry głębiej niż założono w symulacji. Takie odstępstwo od założonego profilu zwiększało zagrożenie, gdyż wzrastało nasycenie tkanek. Rozpocząłem powrót. Postanowiłem wykonać dekompresję według najgorszego przypadku w posiadanych tabelach. Na -45m ponownie przeszedłem na powietrze. Po 18 minutach nurkowania rozpocząłem dekompresję. Według symulacji w tym momencie miałem dopiero kończyć eksplorację na przodku. Na szczęście to odstępstwo zwiększało bezpieczeństwo, gdyż przy krótszym czasie nasycenie tkanek jest mniejsze. Pierwszy przystanek zrobiłem na -15m, a od -12m oddychałem nitroxem. Zaczynało mi się robić coraz chłodniej, pomimo że miałem na sobie suchy, piankowy kombinezon. Temperatura wody wynosiła 3 oC. Oparłem ręce o ścianę i zacząłem mocno pracować płetwami dla rozgrzewki. Duży wysiłek spowodował wzrost zapotrzebowania na tlen i cały nitrox skończył mi się na -6m. Przystanek na -3m odbyłem na resztkach powietrza. Wynurzyłem się po 77 minutach. Rzeczywisty profil nurkowania zamieszczono obok. Późniejsze symulacje dla tego profilu wykazały, że dekompresja mogłaby być o 40 minut krótsza. Ze względu na warunki w jakich odbyło się nurkowanie, przeprowadzona dekompresja zapewniała dobry poziom bezpieczeństwa.
Drugie nurkowanie wykonał Norbert Ziober w północnym jeziorku. Jak się ostatnio dowiedzieliśmy nie było ono jeszcze nigdy przedtem penetrowane. Studzienka wejściowa schodzi tutaj na -12m. Dalej korytarz biegnie na północ W odległości ok. 20m od lustra wody lewa ściana stawała się coraz cieńsza i przechodziła w żyletę o grubości kilkunastu centymetrów. Po drugiej stronie korytarz biegł w przeciwną stronę. Norbert wpłynął do niego przez jedno z okien. Korytarz był wąski i zaczął stromo opadać. W tym momencie woda zmąciła się i Norbert musiał przerwać eksplorację. Na końcu zostawił kołowrotek i wrócił do jeziorka. Przy następnej próbie Norbert wziął mój kołowrotek z resztką linki - ok. 10m. Tym razem popłynął w zmąconej wodzie głównym korytarzem dalej na północ. Początkowo wznosił się on do góry a następnie przeszedł w dużą przestrzeń. W toni, na głębokości -7m skończyła się linka na kołowrotku. Była to chyba spora sala, bo Norbert nie był w stanie wyczuć ścian. Na jej dnie znalazł stare pętle zjazdowe, które musiał tam przynieść prąd wody z drugiej strony syfonu. Charakter tego korytarza wskazuje, że pewnie uda się tutaj wynurzyć na powierzchnię.
Kampania zimowa 97/98 przyniosła znaczny postęp w eksploracji na dnie Ciasnych Kominów. Odkryto w sumie ok. 65m nowego terenu. Ustanowiono nowy rekord głębokości nurkowania w polskich jaskiniach na 63.1m. Plasuje to ten syfon wśród najgłębszych naturalnych zbiorników wodnych w naszym kraju. Zwiększyła się do czterech liczba przodków, wliczając w to wąski korytarzyk odchodzący na -12m w południowym jeziorku, do którego zaglądnąłem podczas dekompresji. Perspektywy dalszej eksploracji są bardzo zachęcające. W południowym jeziorku można osiągać coraz to większe głębokości, w północnym uda się zapewne wynurzyć na powierzchnię i odkryć suche ciągi.
Największą trudnością pozostaje nadal uciążliwy transport sprzętu przez zaciski w Ciasnych Kominach oraz fakt, że właściwe syfony są dostępne sucha stopą tylko przez kilka miesięcy w roku i to przy mroźnej zimie.