Na bazę wynajęliśmy jedno piętro w domu gośćinnych państwa Karpielów. W czasie całego roku jest to praktycznie jedyny moment, kiedy możemy spotkać się wszyscy razem.
W programie sportowym było przewidziane nurkowanie w jaskini Zimnej. Akcję tę zorganizowaliśmy jako trening przed nurkowaniem w Syfonie Krakowskim w jaskini Wielka Śnieżna (-450m), gdzie aktualnie prowadziliśmy działalność eksploracyjną. W listapadzie 1990 Andrzej Stupak przenurkował Syfon Krakowski na bezdechu i odkrył następny syfon (Syfon Magdy). Ocenił, że syfon ten ma kilkadziesiąt metrów długośći i ok. 5m głebokości, a jego przejście będzie wymagało zastosowania kompletnego sprzętu nurkowego. Stąd pomysł wcześniejszego przyzwyczajenia się do nurkowania w warunkach jaskiniowych w znanych od dawna i łatwo dostępnych syfonach.
W jaskini Zimnej są trzy stałe syfony : Zwolińskich, Ogazy i Warszawiaków. Znajdują się one praktycznie na poziomie otworu. Jest również syfon okresowy tzw. Ponor, który znajduje się na końcu wstępnego, poziomego korytarza. Wypełnia się on wodą w czasie opadów atmosferycznych bądź roztopów. Praktycznie jest on drożny tylko w zimie, gdy panuje mroźna pogoda.
Dwa pierwsze syfony były eksplorowane przez Krakowski Klub Grotołazów pod koniec lat pięcdziesiątych. W wyniku tej działalnośći pokonano Syfon Ogazy i odkryto za nim korytarz prowadzący w głab jaskini. W czasie pierwszej z akcji zdarzył się słynny wypadek. Staszek Ogaza nie mógł powrócić zza syfonu przez 46 godzin ze względu na awarię sprzętu (później ten syfon nazwano jego imieniem). Zakrojona na szeroką skalę akcja doprowadziła do uwolnienia wycieńczonego nurka. W latach sześćdziesiątych eksplorację podwodną prowadzili członkowie Speleoklubu Warszawskiego. Przenurkowano Syfon Warszawiaków i odkryto Korytarz Muszlowy, który nie rokował nadziei na dalszą eksplorację. Odkryto również przestronną odnogę w Syfonie Warszawiaków, która jednak kończyła się szeregiem ciasnych szczelin nie do przejśćia, co wyczerpało możliwośći dalszej eksploracji. W czasie jednej z wypraw doszło do tragicznego wypadku. W fatalnym Syfonie Ogazy poniósł smierć R. Lebecki.
W naszej sekcji już od kilku lat były prowadzone próby zorganizowania akcji nurkowej do jaskini Zimnej. Jednakże na przeszkodzie stawał zawsze wysoki stan wody w Ponorze, co praktycznie uniemożliwiało dalszą akcję nurkową, gdyż aby dojść do kolejnych syfonów, trzeba było pokonać jeden śliski prożek i ciasną szczelinę, co było niewykonalne w całym sprzęcie nurkowym. Natomiast ponowne pakowanie i rozpakowywanie sprzętu między syfonami znacznie przedłużyłoby i skomplikowało cała akcję. Udało się tylko jedno nurkowanie przeprowadzone w listopadzie 1987. Ale wtedy syfony zostały pokonane tylko przez zaproszonych instruktorów nurkowania : Leszka Kruczkowskiego i Leszka Czarnieckiego.
Celem naszej akcji było przenurkowanie wszystkich trzech syfonów. Na miejscu okazało się, że jest mroźna pogoda, a Ponor suchy.
W nurkowaniu wzięly cztery osoby : Wacław Kozieł - instruktor I klasy, Michał Stajszczyk - płetwonurek I stopnia, Adam Domanasiewicz (Adzik) - płetwonurek II stopnia i Wiktor Bolek - płetwonurek III stopnia, kierownik akcji jaskiniowej. Oprócz tego pomagało nam pięc osób przy transporcie sprzętu. Największym problemem przy transporcie był fakt, że butle 8l nie mieszczą się w standardowym szpeju (jaskiniowy worek transportowy), tak że zawory były narażone na szwank i musieliŚmy je specjalnie zabezpieczać rękawicami neoprenowymi i puszkami po konserwach. W czasie transportu nie odbyło się bez małego wypadku. Kursant Piotrek uparł się, aby nieść swój ukochany aparat fotograficzny po prostu w worku foliowym. W momencie, gdy w trudnym miejscu Piotrek podawał mi ten aparat, worek był już tak podziurawiony, że aparat rozerwał go własnym cięzarem i spadł do znajdującego się o parę metrów niżej jeziorka. Zepsuło to humor Piotrkowi na pól roku.
Do jaskini wnieśliśmy w sumie 7 butli nabitych do 18 MPa ( 2 X 8l, 3 X 6l, 2 X 4l). Wszystkie butle były bez noszaków. Pomysłem, który chcieliśmy sprawdzić, było umieszczenie butli w szpeju założonym na plecy. Pomysł ten sprawdził się w zasadzie w odniesieniu do dużych butli, które nie mogły przesuwać się w szpeju. Zabraliśmy 5 automatów : Barracuda, Cyklon, Sherwood, Ukraina i Kajman. Przed syfonami okazało się, że Ukraina źle zniosła transport i cały czas wzbudza się.
Postanowiliśmy, że kolejno jeden za drugim będziemy przechodzili przez wszystkie syfony i że będziemy transportować wszystkie butle i automaty - na wszelki wypadek. Pierwszy zanurzył się Wacek. Przez pewien czas szukał przejścia przez Syfon Zwolińskich, poczym szarpnął dwa razy poręczówką co oznaczało, że jest już po drugiej stronie. Kolejno wszyscy przechodziliśmy przez syfon. Odbywało się to prawie po omacku. Z ledwością można było dostrzec poręczówkę zostawioną przez Wacka. Gdy doszliśmy do niego przed Syfonem Ogazy, powiedział nam, że miał wspaniałą widoczność na kilkanaście metrów w krystalicznie czystej wodzie. Przechodząc między syfonami zdjąłem maskę i tak nieszczęśliwie położyłem na kamień, że szybka pękła po środku. Była to zwykła Murena ze zwykłym szkłem a nie hartowanym, więc nie ma się czemu dziwić. Poza tym okazało się, że Kajman, z którym nurkowałem, puszcza powietrze bokiem przy zaworze. Co prawda nieszczelność udaje się zlikwidować, jednak po ponownym odkręceniu zaworów sytuacja powtarza się. Wobec tego postanowiłem już nie nurkować w pozostałych syfonach i poczekać na kolegów na Grobli. Do krystalicznie czystaj wody syfonu Ogazy pierwszy wszedł, jednocześnie poręczując Wacek, a za nim Adzik i Michał. Za Syfonem Ogazy Adzik zrezygnował z dalszego nurkowania. W Syfonie Warszawiaków znów jako pierwszy zanurkował Wacek. Wynurzył się przy poręczówkach prowadzących do Korytarza Muszlowego. Nie wpłynąl natomiast do obszernej komory, będącej bocznym odgałezieniem syfonu, tak by nie zmącić Michałowi krystalicznie czystej wody. Po powrocie Wacka Michał starał się spenetrować wspomnianą komorę, jednak nie starczyło mu poręczówki by dopłynąc do końca, tak że nie zostały zweryfikowane informacje o braku możliwości dalszej eksploracji. Może jednak warto zrobić jeszcze jedną akcję i to sprawdzić, bo może powtórzyć się sytuacja z Wielkich Kominów Miętusiańskich lub z Sali Kaskad w Kasprowej Niżniej.
Po tych przeżyciach rozpoczęliśmy odwrót. W syfonie Zwolińskich okazało się, że moja maska wcale tak tragicznie nie cieknie, i bez problemów przpłynąlem syfon. Okazało się, że zużyliśmy tylko po ok. 3-5 MPa w każdej z butli, a dodatkowe butle okazały się niepotrzebne. Po kilku godzinach wróciliśmy szczęśliwie na bazę przygniatani nieskończenie ciężkimi plecakami. Ledwo zdążyliśmy odpocząc, a już trzeba było przygotowywać się do Sylwestra. W tym roku grotołazi z całej Polski wynajęli nowootwartego 'HARNASIA' - słynną karczmę u wylotu Doliny Kościeliskiej. Impreza zaczęla się już o 8 wieczorem. Nikt nie żałował sobie picia ni jedzenia po przebytych trudach. Głośnymi owacjami i szampanem powitaliśmy Nowy Rok. Zabawa i tańce trwały aż do białego rana.
W najbliższym czasie znów pojedziemy na nurkowanie w Tatry, ale tym razem już do innej jaskini.